piątek, 29 maja 2015

 Żółty żonkil symbolem życia

Żółty żonkil symbolem życia,
Nie mamy w tym nic do ukrycia.
Żółty żonkil symbolem nadziei,
I myślę, że to się nie zmieni.
Żółty żonki symbolem miłości,
My nie czujemy do nikogo złości.
Żółty żonkil symbolem pomocy,
Pomagamy i w dzień, i w nocy.


Kasia, IVa
Kamień i Róża

Dawno, dawno temu żyła sobie pewna dziewczynka o imieniu Róża. Nie znała swoich rodziców. Przez większość swojego życia błąkała się po ulicach, potem trafiła do sierocińca.
Pewnego dnia zjawiła się w nim pani, która miała na imię Dorota. Chciała przygarnąć Różę, lecz dziewczynka odmówiła.
- Dziękuję, ale... - powiedziała Róża.
- Nie. Nie zostawię cię tutaj, w tym starym sierocińcu! Powiedzmy, że dostajesz drugą szansę - powiedziała pani Dorota z uśmiechem.
- Drugą szansę... - myślała na głos dziewczynka. - Bardzo pani dziękuję!
Uściskała panią Dorotę. Potem poszła za nią do nowego domu. Gdy tam dotarły, pani Dorota przedstawiła jej domowników:
- Tam, w kuchni, widzisz wysokiego mężczyznę? - zapytała Różę, która przytaknęła. - To mój mąż, Jerzy. Twarz ma poważną, ale jest bardzo miły.
Pan Jerzy odwrócił się i uśmiechnął.
- Witam droga panienko!
Znów się odwrócił i wyłączył ogień na kuchence.
Pani Dorota uśmiechnęła się.
- Jest jeszcze jeden mieszkaniec! – zagwizdała. - Pompon! Chodź tu! Przywitaj się z Różą!
Po chwili tuż obok nogi pani Doroty zjawił się mały czarny piesek. Był ciemny jak smoła, cały w puszystej sierści, ledwo było widać jego małe, żółte oczka.
- Idź pobawić się z Pomponem do salonu, proszę. Zaraz przyjdę z jedzeniem - powiedziała pani Dorota i zniknęła za drzwiami.
Róża podeszła do Pompona i zaczęła z niechęcią go głaskać. Usłyszała rozmowę Jerzego z Dorotą. Rozmawiali o niej, lecz była za daleko, by dokładnie usłyszeć tę rozmowę. Po chwili przyszła pani Dorota z tacą, na której była jajecznica z bekonem i sok pomarańczowy.
- Proszę. Co prawda wygląda to na śniadanie… Ale jajecznica zawsze jest dobra! - pani Dorota podała Róży tacę.
Dziewczynka zjadła wszystko ze smakiem.
Pani Dorota poszła z Różą do drugiego pokoju.
- To jest sypialnia. Obok jest łazienka. A tam pokój gościnny. Będziesz w nim spała, dobrze?
Pani Dorota zaczęła pokazywać dziewczynce wszystko jeszcze raz, tylko dokładniej.
Po kilkunastu minutach Róża była już w łóżku. Leżała i rozmyślała o swoim życiu. Wiele lat spędziła na ulicy, żywiąc się tym, co znalazła. Potem trafiła do sierocińca… Niechciana przez nikogo. Nic nie potrafiła. Nagle przygarnęła ją dobra osoba… Zastanawiała się, co mówiła o niej pani Dorota i co mówił pan Jerzy. Pewnie o tym, jaka jest brzydka…
Nawet nie zauważyła, gdy nagle w jej pokoju pojawił się mały, niebieski dymek, a potem wyłoniła się z niego jakaś piękna kobieta. Dziewczynka przestraszyła się, gdy ją ujrzała.
- Kim pani jest? Skąd się tu pani wzięła? - zawołała przestraszona.
- Spokojnie, nie bój się! Jestem wróżką marzeń - odpowiedziała piękna kobieta i machnęła różdżką. W jej ręce pojawił się mały naszyjnik z niebieskim kryształem.
- Proszę! - Wróżka rzuciła Róży naszyjnik. - Wypowiedz życzenie, a ono się spełni. Możesz spełnić swoje marzenia. Ale uważaj, jeśli będziesz za dużo używać magii i staniesz się chciwa, wtedy zamienisz się w gołębia!
Róża założyła naszyjnik. Podziękowała wróżce, która po chwili zniknęła…
Rano dziewczynka przypomniała sobie o naszyjniku. Wciąż był na jej szyi. Zapiszczała z radości.
- Czego by tu sobie zażyczyć? Ach, wiem! Chcę mieć nowe, modne ubrania! - natychmiast była ubrana w luźną, różową bluzkę w białe pasy. Na nogach miała czarne rajstopy i niebieskie, krótkie spodenki, które w niektórych miejscach miały różowe paski. Białe trampki z czarnymi sznurówkami dopełniały całości. Wyglądała pięknie.
Do pokoju weszła pani Dorota.
- Czemu piszczałaś? Och! Jak ładnie wyglądasz! Ale przecież ja nie miałam takich ubrań, skąd je wzięłaś? Jak to możliwe? A co to za naszyjnik? Nic nie rozumiem…
- Spokojnie, to magiczny naszyjnik! Dostałam go od wróżki!
Pani Dorota wytrzeszczyła na dziewczynkę oczy. Nie wierzyła własnym oczom i uszom. Wyglądała, jakby miała zemdleć.
- Jak to? Przecież... Magia? To niemożliwe! Ale... wróżka? Co? E tam, zmyślasz. Jak? Kiedy? Nic nie rozumiem! - pani Dorota nie mogła zebrać myśli.
- To niech pani zrozumie! Będę bogata! Zamieszkam w pałacu! Będziecie mogli mnie odwiedzać! Będę królową świata! Cokolwiek zechcę, spełni się. Teraz pani rozumie? - odpowiedziała Róża z entuzjazmem.
- Kochanie, chociaż wciąż w to nie wierzę, to i tak coś ci powiem - powiedziała pani Dorota. Miała bardzo poważną minę. - Nie przesadzaj. Możesz zażyczyć sobie trochę pieniędzy, ale nie bogactwo. Możesz wyczarować sobie pałac, ale malutki. Pomyśl, że tam, gdzie byłby twój pałac, mieszkają ludzie. Ich domy zostaną zniszczone! Nasi sąsiedzi, tak jak i my, nie mają tak dużo pieniędzy, by przeprowadzać się z dnia na dzień. A królowa świata? Nie jesteś nawet pełnoletnia. Poza tym, nikt nie chce, aby ktoś nim władał. A zwłaszcza dziecko…
Róża przysłuchiwała się temu z niedowierzaniem.
- Nie jestem dzieckiem! Poradziłam sobie na ulicy! Dorosły by tak nie potrafił! Nie chce pani, abym była bogata, bo sama chce pani taka być! Chce pani zostać królową! Dlatego tak na mnie pani krzyczy! - krzyknęła rozzłoszczona Róża.
- Nie, to nieprawda! Moje życie mi się podoba. Nie potrzebuję bogactw i pałaców. Nie chcę ci niczego odbierać. Chcę tylko, byś nie przesadziła. Ja... - nie skończyła pani Dorota, bo czuła, że się zapada. Miała rację. Róża wyczarowała pod nią ruchome piaski.
- To za to, że chcesz mnie okraść! - zawołała dziewczynka.
- Nie, kochanie! Nie chcę cię okraść! Wyciągnij mnie! To jest złe! Pomóż! - rozpaczała biedna Dorota.
- Uwolnię cię, jak już będę królową! Chcę mieć na sobie suknię! - i natychmiast była ubrana w różową sukienkę.
- Teraz chcę być bogata! - i obok dziewczynki pojawiło się mnóstwo worków złota i drogocennych kamieni.
Po chwili do pokoju wpadli pan Jerzy i Pompon.
- Co tu się dzieje?! O mateńko! Róża! Coś zrobiła?! Co to za złoto? Ukradłaś? Oddaj je! - krzyknął. Pompon zaczął szczekać.
- Nie oddam złota! Nie ukradłam go! A teraz mi nie przeszkadzaj! – odpowiedziała, zapatrzona w magiczny naszyjnik. Wyczarowała ruchome piaski i pod Jerzym. A Pompona uciszyła.
- Teraz chcę, by wszyscy ludzie na świecie byli moimi poddanymi! A moim pierwszym rozkazem będzie, aby się przede mną ukłonili - nagle pan Jerzy i pani Dorota ukłonili się nisko przed Różą.
- Dlaczego to robisz? Byłaś taka nieśmiała, taka miła! - powiedziała zrozpaczona i pochylona pani Dorota.
- Ja, ja... robię to, bo... - na chwilę dziewczynce zakręciło się w głowie. Lecz potem się ocknęła. - Całe życie spędziłam na ulicy lub w starym sierocińcu, niechciana, biedna, niewidoczna... Teraz mam okazję pokazać wszystkim ludziom, jak to jest! Będę ich traktowała tak, jak traktowali mnie!
- Nie rób tego! - krzyknął Jerzy.
Nagle magiczny kamień przestał świecić. A ruchome piaski zniknęły. Jej suknia oraz całe złoto również zniknęły. Sama Róża się skurczyła. Po chwili zamiast rąk miała skrzydła. Potem zamieniła się w gołębia. I pojawiła się wróżka. Otworzyła okno i Róża - gołąb odleciała.
Wróżka była bardzo smutna z powodu tego, co się stało. Wymazała pamięć Jerzemu i Dorocie. Potem zabrała kamień i zniknęła.
Teraz Róża lata gdzieś po świecie, znów starając się przetrwać. Lecz przynajmniej teraz potrafi latać…
Więc pamiętajmy: CHCIWOŚĆ NIE MA PRZYSZŁOŚCI.
A wróżka schowała gdzieś magiczny kamień. Może go kiedyś odnajdziesz?

Ada, IVb
Wodny świat

Gdzieś było czuć zapach słonej wody i szum fal, gdzieś daleko, a może gdzieś blisko, w małym domku zbudowanym przez mojego praprapradziadka mieszkałam ja - Zuzanna. Dom był z drewna. Miał trzy pokoje, cztery okrągłe okna oraz kwadratowe drzwi. Pewnie wyda Wam się to dziwne, ale tak było naprawdę. Mój pokój był mały. Miałam w nim łóżko, szafę i kilka zabawek. Pokój moich rodziców był całkiem duży. Było w nim dużo książek, których zapach unosił się w całym pokoju. W naszym domu nie znajdował się ani komputer, ani laptop, nie mieliśmy telefonów czy radia, panowała w nim cisza.
Pewnej nocy zdarzyło się coś dziwnego. Usłyszałam niepokojące dźwięki, jakby szeptanie, może stukanie, szeleszczenie. Natychmiast wstałam z łóżka. Poszłam obudzić rodziców. Tata spał jak kamień, nie mogłam go obudzić. Na szczęście chwilę później wstała z łóżka mama. Powiedziałam jej, że słyszałam dziwne dźwięki. Mama odparła, że to szum fal, a może myszy. Słowa mamy trochę mnie uspokoiły. Pomyślałam, że te dźwięki mi się wydawały. Weszłam do łóżka rodziców i zasnęłam. Jakiś czas później znowu usłyszałam coś dziwnego. Miałam już tego dość! Otworzyłam drzwi i wybiegłam na dwór. Morze było spokojne. Zauważyłam jednak jaskrawe, żółte światło. Było słychać także muzykę i śpiew. Zapatrzyłam się przed siebie i chwilę później usłyszałam wołanie:
- Dziewczynko, błagam, pomóż mi!
Zobaczyłam leżącego na plaży chłopca. Szybko do niego podbiegłam. Chłopiec trzymał coś błyszczącego w ręce. To był naszyjnik z dużym niebieskim kamieniem. Zabrałam naszyjnik i schowałam go do kieszeni. Zaproponowałam chłopcu, żeby poszedł ze mną do domu. Mama zdziwiła się na jego widok, ale pościeliła mu łóżko, żeby odpoczął. Potem powiedziała, że szczegóły ustalimy rano.
Następnego dnia…
Chłopiec obudził się zaraz o świcie. Przybiegłam do niego i zapytałam, jak się nazywa. Chłopiec powiedział, że nazywa się Oskar i ma 11 lat. Byliśmy w tym samym wieku. Mama poprosiła, żebym poszukała czegoś na śniadanie, a ponieważ nie za wiele było w kuchni do jedzenia, poszliśmy razem do lasu. Mieliśmy wtedy dużo czasu, więc mogłam go pytać o wszystko, co mnie interesowało. Gdy zapytałam, jak się tu znalazł, chłopiec odpowiedział:
- Pamiętam, że … była burza. Pobiegłem z mamą, żeby gdzieś się ukryć, ale burza zniszczyła nasz dom. Patrzyłem na morze i zauważyłem światło. Tak się na nie zapatrzyłem, że zapomniałem o całym świecie. Nie wiem, jak się tu znalazłem, nie mam pojęcia, co się stało z moją mamą.
Poczułam, że Oskarowi robi się smutno i postanowiłam zmienić choć na chwilę ten przykry dla niego temat. Znalazłam kilka malin, a Oskar przyniósł garść poziomek. Nie było tego za wiele, ale starczyło na skromny posiłek. Gdy zaspokoiliśmy swój głód, wyruszyliśmy w głąb lasu.
Las wzbudzał w nas lekki niepokój, ale szliśmy dalej przed siebie. Nagle stało się coś nieoczekiwanego. Tuż nieopodal zarośli, na ciemnozielonym mchu, leżała piękna złota suknia. Ozdobiona warkoczami z kwiatów. Bardzo to nas zdziwiło i zastanawialiśmy się, kto mógł zostawić tu tak piękną suknię i dlaczego? Rozejrzeliśmy się, ale nikogo nie było w pobliżu. Nasza ciekawość była tak wielka, że postanowiliśmy iść dalej. W oddali dostrzegliśmy błyskające światło. W jego wnętrzu czaiła się tajemnica.
Przez chwilę staliśmy nieruchomo, a potem podeszliśmy do niego bliżej, aby zobaczyć je dokładnie. Włożyłam rękę do wnętrza światła. Poczułam tam ciepło i wilgoć. Oskar chwycił mnie wtedy za drugą rękę i mocno przytrzymał, ale to i tak nic nie dało. Wpadliśmy do wnętrza światła, jakby wciągnęła nas jakaś nieznana nam siła. Gdy otworzyliśmy oczy, zobaczyliśmy, że otacza nas wodna przestrzeń. W pierwszej chwili zaczęliśmy z przerażeniem łapać powietrze, ale gdy tylko się uspokoiliśmy, zaczęliśmy swobodnie oddychać pod wodą.
Unosiliśmy się na wodzie i choć byliśmy przerażeni, to w głębi serc czuliśmy, że nic nam nie grozi. Kiedy odwróciliśmy się za siebie, naszym oczom ukazał się ogromny zamek. Oskar chwycił mnie mocno za rękę i podpłynęliśmy do bramy prowadzącej do wnętrza tajemniczego królestwa. Zapukaliśmy trzy razy. Brama uchyliła się lekko i pojawiła się postać w czarnym kapturze. Widzieliśmy tylko jej głęboko zielone oczy. Zdziwiła się na nasz widok i zaczęła wypowiadać jakieś dziwne słowa, których nie rozumieliśmy:
- O mito fo, o mito fo, o mito fo!
Pomyślałam wtedy, że to już koniec i jesteśmy w miejscu, którego nikt nie zna i możemy spodziewać się wszystkiego, nawet najgorszego. Ku naszemu zdziwieniu dziwna postać otworzyła szeroko drzwi, zdjęła z głowy kaptur i uśmiechnęła się do nas szczerze. Wzbudziła nasze zaufanie i weszliśmy do środka. Wchodząc potknęłam się i upadłam, a z kieszeni wypadł mi naszyjnik, który znalazłam przy Oskarze. Podniosłam go i ułożyłam na dłoni. Był cały gorący, prawie parzył. Poczułam jakby czas zatrzymał się na chwilę, a kiedy się ocknęłam usłyszałam wiele głosów. Nade mną stały istoty, których nigdy nie widziałam. Były bardzo wysokie, miały duże szpiczaste uszy i zielono jasne oczy. Były piękne. Dużo mówiły, coś śpiewały, teraz już rozumiałam co mówią.
- Ta mała dziewczynka zbawi nasz świat…
Byłam słaba, nie mogłam się ruszać, obok łóżka, na którym leżałam, klęczał Oskar. Powiedział, że bardzo się cieszy, że się przebudziłam, że w momencie gdy dotknęłam naszyjnik zaczął rozumieć mowę istot, które nas otaczają. Opowiedział, że jesteśmy wśród Elfów, którzy są bardzo dobrzy i kochający i pomogą nam wrócić do naszych domów do rodziców. Dowiedzieliśmy się od nich, że znaleźliśmy się w ich świecie przez burzę, która tylko raz na milion lat w połączeniu ze światłem księżyca łączy się z horyzontem morza, tworząc magiczne przejście do ich świata.
Usiadłam na łóżku i poczułam, że jesteśmy pod dobrą opieką, przytuliłam Oskara, a Elfy przytuliły nas. Wtedy usłyszałam jak powtarzają:
- Przyjdzie dzień, gdy dziewczynka zbawi nasz świat, ale jeszcze nie dziś, jeszcze nie czas…
Gdy otworzyliśmy oczy znaleźliśmy się na plaży, a w oddali słychać było głosy:
- Dzieci, nasze kochane dzieci ….
Wróciliśmy do domu cali i zdrowi. Długo rozmyślaliśmy o tym, co nam się przytrafiło. Nawet, kiedy Oskar wrócił już do swojego domu – jego rodzice odnaleźli go po kilku dniach poszukiwań – nie byłam pewna, czy to wszystko było prawdziwe. Ale na pewno była to niesamowita przygoda.

Amelia, IVa
Niezwykłe myszki

Pewnego pięknego dnia wyszłam z domu do ogrodu podziwiać kwiaty. Zobaczyłam tam małe myszki biegnące dróżką do wielkiej dziury. Zaciekawiona poszłam za nimi. Weszłam do tej dziury, ledwo się tam mieszcząc. Jak się okazało, nie było to takie trudne. Szłam długim tunelem. Po jakimś czasie, gdy już z niego wyszłam, zobaczyłam całe miasteczko myszek. Wszystkie wariowały i biegały po kątach na mój widok, bo przecież jak one są takie malutkie, to ja byłam dla nich olbrzymem.
Wszystkie myszki się uspokoiły po tym, jak usiadłam nieruchomo i dałam im pokruszone okruchy chleba. Nagle jedna z nich odezwała się ludzkim głosem. Aż oniemiałam ze zdziwienia. Zaczęła opowiadać o sobie i swojej rodzinie. Zaraz dołączyła do niej druga i trzecia. Zanim się obejrzałam, wiele z nich mówiło jedna przez drugą. Wszystkie chciały podzielić się ze mną swoją opowieścią, tak jak ja podzieliłam się z nimi chlebem.

Siedziałam tak u nich do wieczora, rozmawiając o różnych rzeczach. Aż spostrzegłam, że jest już bardzo późno i czas wracać do domu. W domu opowiedziałam całą przygodę mamie, która nie mogła w to uwierzyć. A ja żałowałam, że ta przygoda już się skończyła.

Kinga, IVb

wtorek, 26 maja 2015

Życzenia dla naszych Mam


Mamo, za to, że o mnie tak dbasz,
na pytania moje zawsze odpowiedź masz,
to prezent skromny Ci teraz dam, choć mały,
to duże znaczenie ma,
bo to ja.
Ja zrobię śniadanie,
ja posprzątam mieszkanie,
ja pomoc Ci dam,
a to tylko takie małe ja.
Mamo, to dla Ciebie jest,
bo 26 maja to bardzo ważny dzień jest.

Tymoteusz, IVa




Mamo kochana, chcę, żebyś miała
to wszystko, o czym, byś pomyślała.
Ja wszystko to dla Ciebie mam.
To, co chcesz, Tobie dam.

Ala, IVa



W tym dniu życzę Ci, mamo:
powodzenia w pracy, cierpliwości w domu
i żebyś się nie zniechęcała tym, co robisz.
Byś była silna i nie bała się podejmować decyzji.
Byś nie załamywała się trudnościami
i byś zawsze była sobą.

Jan, IVa




Mama

Moja mama ma na imię Katarzyna. Jest weterynarzem i kocha zwierzęta. Ma 38 lat.
Dla wszystkich jest bardzo miła. Jej największe zalety to pracowitość i cierpliwość. Gotuje bardzo dobre obiady. Nie lubi, gdy ktoś się źle zachowuje. Nie lubi także oglądać filmów. Zawsze chce najlepszego dla rodziny.
Lubimy z nią grać w gry planszowe i pomagać jej w zakupach. Nie wiem, co by się stało, gdyby jej nie było.

Jan, IVa
Moja mama

Moja mama nazywa się Ewa, ma 34 lata i pracuje w Lotto.
Kochana mamusia wygląda pięknie, ma zielone oczy i blond włosy. Jest kochana, miła i spokojna. Interesuje się niektórymi książkami i mną. Z mamą najbardziej lubię się uczyć i jeździć na rowerach.

Damian, IVa

czwartek, 21 maja 2015

Magiczny piórnik

Dawno, dawno temu żyła sobie Amelia. Jej rodzina była bardzo biedna. Pewnego dnia Amelia zobaczyła coś interesującego i  zapytała mamę:
- Czy mogę podejść bliżej i zobaczyć, co to jest?
- Ale co chcesz zobaczyć? – zapytała mama, która nie dostrzegła niczego ciekawego.
- To! – dziewczynka wskazała ręką na sklep.
- Dobrze, możesz – odpowiedziała mama.
Amelia podeszła bliżej i zobaczyła napis:
„Za darmo: piórniki”
Wiedziała co to za słowo. Weszła do środka.
- Dzień dobry, czy mogłabym dostać piórnik?
- Proszę bardzo – odpowiedziała pani, podając dziewczynce piórnik.
- Dziękuję! Do widzenia – pożegnała się Amelia.
Piórnik okazał się magiczny. Gdy zobaczył, jaka Amelia i jej rodzina jest biedna, postanowił zmienić jej życie. Zeskoczył z rąk Amelii:
- Jestem do twoich usług.
- Kim ty jesteś? – zapytała Amelia.
- Jestem Mdżi – odpowiedział.
Dziewczynka wiedziała już, dlaczego zeskoczył z jej rąk i powiedziała:
- Proszę o dobro dla rodziny, proszę o nowy dom i o jedzenie.
- Raz, dwa, trzy! Spełnię każdy sen! – odpowiedział Mdżi. Potem było głośne pufff! I życzenie się spełniło. Amelia zapytała:
- Skąd masz tę moc?
Piórnik zamyślił się i odpowiedział:
- Taki się urodziłem.
Od tej pory w rodzinie Amelii było wesoło. Ale gdy zaczęło się chmurzyć, to Mdżi zaczął marznąć. Amelia przykryła go kocem z napisem: „Kocham cię”, uśmiechnęła się i podała mu herbatę. I Mdżi ją polubił.
Kiedy minęły dwa dni, zobaczył Mdżiego złodziej Leon. Leon był bardzo, bardzo niegrzeczny – to najgorszy złodziej na świecie. Amelia była zła na niego i nigdy nie chciała z nim rozmawiać w cztery oczy. Gdy Leon zobaczył Mdżiego, od razu chciał go zabrać.
Gdy już była noc, Leon powiedział:
- Hehehe, za chwilę będę bogaty! – lecz musiał ułożyć plan kradzieży. Spróbował stu sposobów i powiedział:
- Och! Już nie chcę być złym, chcę być dobrym.
Nikt nie ukradł Mdżiego. Niezwykły piórnik bardzo lubił Amelię. Gdy dziewczynka szła do szkoły, zawsze brała Mdżiego. Bo był to piórnik magiczny. Amelia i jej rodzina byli szczęśliwi.


Agnieszka Ch., IIa
Drzewo

Cześć, jestem drzewem czereśniowym.
Ludzie posadzili mnie w olbrzymim sadzie. Rosną tu: czereśnie, jabłonki, grusze i śliwy. Wyglądam różnie, to zależy od pór roku. Jesienią gubię liście, zimą nie mam liści i ubieram śniegowy kożuszek, wiosną jestem różowo-biały od kwiatów, a latem mam czerwone pyszne owoce, które można jeść!
Dzisiaj zdarzyło mi się coś niesamowitego. Między moimi gałęziami uwiły sobie gniazdo kopciuszki (ptaki). Obiecałem im, że będę chronić gniazdo i pisklaki, nie mogę się doczekać, aż się wylęgną. Będę miał codziennie koncerty, bo teraz ptaki szukają samic.
Lubię być drzewem i poznawać świat.


Hania, IVb
                                            Wygrana
                Nigdy nie zapomnę tego dnia, kiedy pierwszy raz stanąłem na podium. Zająłem wtedy 3 miejsce. Wydarzyło się to 12.07.2014 roku na torze w Poznaniu.
                W tym dniu brałem udział w wyścigach gokartów – to moja pasja. Na początku zrobiłem 6 czasówkę, potem, gdy wyjechałem na pierwszy wyścig, miałem pecha, ponieważ tuż po stracie uderzyłem w pojazd nr 78, którym kierował Kacper. Po tym zderzeniu obróciło mnie, przez co znalazłem się na ostatniej pozycji. Nie poddawałem się jednak, jechałem bardzo szybko i dogoniłem przedostatniego kierowcę i już po chwili wyprzedziłem go, zajmując 15 pozycję.
                W drugim wyścigu po starcie zająłem 10 pozycję. Wyprzedzałem jak najbardziej mogłem, dawałem z siebie wszystko i pod koniec wyścigu byłem trzeci, a tuż przed końcem okazało się, że jestem drugi. W podsumowaniu rundy zdobyłem trzecie miejsce.
                Tak się skończył mój pamiętny wyścig. Zdobyłem trzecie miejsce, stanąłem na podium. Kiedy otrzymałem puchar, bardzo się ucieszyłem. Byłem szczęśliwy i dumny. Emocje, które mi towarzyszyły, sprawiły, że od tamtej pory wiem, że marzenia się spełniają.


Damian, IVa
Tomek

Przy ulicy stoi domek,
a w tym domku mieszka Tomek.
W domu Tomka zawsze klawo,
gotowanie jest zabawą.
Tomek świetnie sam gotuje,
w „MasterChefie” występuje.
Jego popis – tort słodziutki,
jest najlepszy na twe smutki.


Kasia, IVa
Jak bezpiecznie spędzać czas na placu zabaw?

1.   Nie rozmawiaj z nieznajomymi.
2.   Nie podchodź do obcego psa.
3.   Nie wchodź w miejsca niedozwolone.
4.   Nie otwieraj skrzynek elektrycznych.
5.   Nie wchodź na połamane szczeble drabinki.
6.   Nie rozpalaj samodzielnie ognia.
7.   Nie baw się na zepsutych sprzętach.
8.   Nie noś na szyi kluczy ani naszyjnika.
9.   Nie skacz z dużej wysokości.
10. Nie popychaj innych dzieci.

Udanej zabawy!


Ala, IVa
Zasady kulturalnego zachowania się przy stole:

1. Nie mówimy z pełnymi ustami.
2. Nie trzymamy łokci na stole.
3. Nie używamy telefonów komórkowych, itp.
4. Grzecznie prosimy o podanie czegoś.
5. Nie bawimy się jedzeniem ani sztućcami.
6. Nie karmimy zwierząt jedzeniem ze stołu.
7. Nie nabieramy za dużo jedzenia do ust.
8. Jemy powoli.
9. Siedzimy prosto i spokojnie.
10.Nie krytykujemy smaku potraw.
11. Nie mlaskamy.
12.Po skończonym jedzeniu dziękujemy za posiłek.

Kasia, IVa

czwartek, 7 maja 2015

Zagadka

Jestem czarny, taki mroczny
i na drzewa mogę wskoczyć.
Taka wspinaczka to nic takiego,
jeśli się ma pazury, kolego.
Mam łapeczki i poduszeczki.
Lubię pieszczoty i skakać na płoty.
Czy już wiesz, kim jestem?
Jeśli nie, to zgaduj jeszcze.

Ala, IVa
Stonoga



Żyła sobie raz stonoga,

bardzo ją bolała noga.

Wciąż na prawo utykała,

kwaśną minę ciągle miała.

Stała wciąż na lewej stronie,

boleć ją zaczęły skronie.

Nakleiła plastry i bandaże zawiązała,

ale noga i tak ją bolała.

Nic dziwnego, bo rzadko się zdarza,

żeby stonoga chodziła do lekarza.



Kasia, IVa

niedziela, 3 maja 2015

Urodzinowa przygoda

Maja należy do osób, które można nazwać marzycielami. Co noc śni o czymś wspaniałym i próbuje zrealizować swój sen. Ostatnio, na siódmych urodzinach Mai, na uroczystym stole, pojawił się niezwykły tort. Wyglądał jak ze snu. Goście nie wiedzieli, iż ów tort właśnie jest ze snu, snu Mai.
Był wieczór 21 marca i za trzy dni miały odbyć się jej urodziny. Maja, gdy już padła ze zmęczenia na swoje łóżko, zapadła w głęboki sen i coś jej się przyśniło...
Śniła, że jest w krainie czereśni. Rosły tam tylko drzewa czereśniowe. Ścieżka była czerwona jak dojrzałe owoce, a chmury wyglądały jak czerwono-różowa wata cukrowa. Maja zerwała jedną czereśnię i zjadła. Była przepyszna! Dziewczynka zamknęła oczy i nagle znalazła się w krainie czekolady. Płynęła tam rzeka z czekolady mlecznej, drzewa porastały batoniki, a ścieżka zrobiona była z kawałków orzechów laskowych w czekoladzie. Maja nie mogła się powstrzymać, wzięła dwa batoniki i zjadła ze smakiem. Potem napiła się z czekoladowej rzeki. Lecz czegoś jej brakowało. Skupiła się i już trafiła do świata toffi. Rozejrzała się po karmelowym krajobrazie. Zauważyła, że te trzy krainy: czereśniowa, czekoladowa i toffi są bardzo podobne. Wszędzie rosną drzewa, tylko, że zależnie od krainy, rosną na nich inne pyszności. Dróżki również różnią się tylko rodzajem. I we wszystkich ma ochotę skosztować trochę pychotek. Wzięła do ręki trochę toffi w kostce i spróbowała. We wszystkich krainach, po skosztowaniu łakoci, uśmiechała się od ucha do ucha. Pomyślała chwilkę i zrozumiała ten słodki sen. Przecież to są jej ulubione smaki! A ona wcale nie była w krainach, tylko spadała w dół po jej urodzinowym torcie! Na początku czereśnie, potem czekolada i toffi! Brakowało tylko ciasta na podstawkę.
Zium! I nasza dziewczynka skacze sobie na miękkim cieście. ,,Wspaniale!" - myśli sobie. Nagle usłyszała w głowie głośne: DRRRRYŃ! DRRRRYŃ! Zerwała się z łóżka.
- No nie! Miałam taki cudny sen... - nagle coś wpadło jej do głowy.- Mam pomysł! Urodziny dopiero za trzy dni. Mogę zrobić ten tort!
Maja zerwała się z łóżka i popędziła do kuchni, gdzie czekała mama ze śniadaniem. Opowiedziała mamie przepis na tort, ale zrobiła to tak szybko, że mama ledwo co zrozumiała. Kiedy dziewczynka jeszcze raz wyjaśniła, o co chodzi, mama szybko się zgodziła i wzięły się do pracy.
W dniu urodzin wszyscy goście ze smakiem patrzyli na tort. Lecz Maja najbardziej.
- Czuję, że to będą najlepsze urodziny na świecie... - pomyślała.

Ada, IVb

sobota, 2 maja 2015

Nasza Polska

Polska to moja ojczyzna.
Polska to kraj, rodacy i nasza piękna historia.
Polska to barwy biało-czerwone i orzeł w koronie.
Polska to ziemie, które nasi rodacy 11.11. odzyskali.
Polska to rodzina.
Polska to dom bezpieczny.
Polska to przyjaciel, za którego gotowi jesteśmy oddać życie.
Więc powiedzmy głośno:
Polsko, ojczyzno nasza, kochamy Cię nad życie!

Julia M., IVa
Moja ojczyzna

Polsko, ojczyzno moja!
Kocham Cię ponad miarę.
Gotów jestem oddać życie za Ciebie.
Chcę, żeby w Polsce żyli ludzie dobrzy i honorowi.
Nie chcę żadnych wojen w Polsce.
Najbardziej doceniam to, że żyjemy w wolnym kraju.

Marcin, IVa