Pani
Wiosna
Byłam
kiedyś z rodzinką na podwórku,
bawiliśmy
się obok niewielkiego murku.
Nagle
moja starsza siostra coś ujrzała,
w
tamto miejsce spojrzała i powiedziała:
-
Patrzcie kochani!
Tam
idzie piękna pani!
To
Wiosna! To Wiosna! -
powiedziała
radosna
i
aż z ławki się podniosła.
Pani
Wiosna miała czerwone usta
i
oczy zielone jak kapusta.
Suknia
kwiatami była obsypana,
przyciągała
uwagę niejednego pana.
Buty
miała białe jak chmury.
Przy
wiośnie roślinami porastały wszystkie mury.
-
Spójrzcie ona lata! -
zauważył
tata.
Unosiła
się niczym ptak
i
szczupła była tak,
że
mogła w wąską szczelinę się zmieścić,
a
potem kwiatka w tej szczelinie umieścić.
Dzięki
niej rosła trawa i rosły jabłonie,
z
chęcią pasły się przy niej konie.
Piękną
pogodę na Polskę ta pani sprowadzała,
pewnie
po drodze zabytkowe miejsca odwiedzała,
ponieważ
plan ruin zamku studiowała.
-
Ciekawe czy wyczaruje mi krasnoludka... -
rozmyślała
moja siostra malutka.
Lecz
pani Wiosna musiała już iść,
na
pożegnanie dała nam winogron kiść.
Mama
winogrona dla nas podzieliła,
w
liczeniu się nie pomyliła.
Zapytałam
mamę:
-
Czy skoro Wiosna już odeszła to nastąpi mrok?
Mama
odpowiedziała:
-
Nie, słonko. A wiosnę zobaczysz już za rok.
Ada, IVb