środa, 29 kwietnia 2015

Czym jest Polska?

Polska to ludzie,
nie tylko Polacy.
Polska to bliscy,
lecz nie tylko rodzina.
To zwyczaje, kultura i piękna kraina.
W Polsce każdy jest dla siebie siostrą
czy bratem.
Ktoś z innego kraju będzie tu kamratem.

Kasia, IVa

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Czarnoksiężnik i pogoda

Dawno temu żył sobie czarnoksiężnik, który decydował, jaka będzie pogoda danego dnia. Przypadkiem raz do niego wpadłem, a on przywitał mnie ciastkami i herbatą. Bardzo go polubiłem, a on mnie. Postanowiliśmy, że będę częściej do niego przychodził.
Pewnego pochmurnego dnia pokazał mi, jak zmienić pogodę. W małym flakoniku trzymał słońce. Zaprezentował mi, że aby zmienić brzydką pogodę na ładną, wystarczy wylać z flakonika całe słońce. Oczywiście tych flakonów było wiele: w jednym znajdował się grad, w innym deszcz, a w jeszcze innym zachmurzone niebo. Wystarczyło wylać grad, aby zaczął padać.
Raz nawet dał mi spróbować zmienić pogodę i przez przypadek wylałem słońce i deszcz
w wyniku czego powstała tęcza - stworzyłem czarnoksiężnikowi nowy rodzaj miksturki na pogodę. Był mi za to bardzo wdzięczny. Niestety to była moja ostatnia wizyta u czarnoksiężnika. Następnego ranka wyprowadził się, ale przekazał mi swoje mikstury. Sam wyjechał do Tajlandii, a ja miałem opiekować się jego flakonami. Ciekawe, jaka teraz czeka nas pogoda...

Marcin, IVa
Niezwykła podróż Frediego i Colina
Fredi i Colin przyjaźnią się od wielu lat. Fredi ma 13 lat i jest średniego wzrostu, a Colin ma 12 lat i 9 miesięcy, i jest nieco większy od Frediego. Obaj mieszkają w Grindfilds. Jest to mała dolina, gdzie dzieje się wiele ciekawych rzeczy. Fredi mieszka w małej chatce, tak samo jak Colin. Co roku w pierwszy dzień lata przyjeżdża dziadek Frediego, który jest znany z wygłaszania ciekawych opowieści i magicznego zachowania. Ma na imię Malamar. Ma 84 lata, ale niektórzy mówią, że ma więcej niż 200 lat.
- Mam nadzieję – powiedział Fredi. – Że w tym roku będzie tak samo jak zawsze i dziadek będzie nas zadziwiał tajemniczymi opowieściami o swoich podróżach.
Chłopcy czekali na niego od rana z niecierpliwością. Zjedli śniadanie i pobiegli do ich kryjówki na wysokim drzewie, skąd było widać całe Grindfilds. Gdy wspięli się na górę, z okna ich chatki zobaczyli człowieka ubranego jak czarodziej. Wtedy Fredi krzyknął:
- To Malamar! Pobiegnijmy go przywitać.
Gdy do niego biegli, dziadek zobaczył ich z daleka. Odwrócił się w ich stronę, podszedł mówiąc:
- Witajcie, moje urwisy, dawno was nie widziałem.
- Witaj, dziadku – odpowiedzieli chłopcy. – Jak minęła podróż?
- Wszystko Wam opowiem, ale dajcie mi troszeczkę odpocząć.
Razem poszli do domu, gdzie mama czekała z obiadem dla wszystkich. Zjedli pyszny obiad i poszli na werandę, gdzie dziadek zaczął swoją opowieść:
- Wiecie, że nie lubię zimy, dlatego moją podróż skierowałem w stronę ciepłych krain. Aby się tam dostać, musiałem przejść przez szczyty górskie. Na początku było zimno, ale potem, im schodziłem niżej, tym robiło się coraz cieplej. Dotarłem w końcu na równinę, gdzie było słonecznie i ciepło. Pomagałem rolnikom w zamian za nocleg i wyżywienie. Z dnia na dzień byłem bliżej morza. Po dwóch miesiącach wyczerpującej podróży dotarłem do portu, gdzie przywitał mnie mój stary przyjaciel Hrabia. Zaprosił mnie do tawerny, zjedliśmy obfitą kolację, podczas której złożył mi propozycję nie do odrzucenia. Zaproponował mi, żebym popłynął z nim przez ocean na odległą wyspę. Zgodziłem się bez namysłu, ponieważ celem naszej wyprawy było odnalezienie starej świątyni schowanej w gąszczu dżungli, w której znajdował się skarb. Płynęliśmy prawie miesiąc, przeżyliśmy potężny sztorm, aż w końcu, któregoś ranka, usłyszeliśmy krzyk z bocianiego gniazda . Ziemia była na horyzoncie! Dotarliśmy na miejsce… - opowieści dziadka były tak realistyczne i magiczne, że przeniosły chłopców w świat przygód Malamara. Nagle wydawało im się, że oni też brali udział w tej wyprawie...
Dżungla była gęsto zarośnięta i mimo tego, że każdy z nich miał w ręku maczetę, to każdy krok kosztował ich wiele wysiłku. Ciężką pracę wynagradzał im przepiękny widok kolorowych papug, dzikich małp i kwiatów. Gdy skończył się gąszcz, doszli do brzegu jeziora, znajdującego się na wyspie, już myśleli, że czeka ich długa droga, żeby je ominąć. Nagle Hrabia zniknął na chwilę w tataraku, po chwili wyszedł ciągnąc linę, na końcu której, zaczepiona była stara łódź wiosłowa.
- Mam nadzieję chłopcy, że potraficie wiosłować - powiedział dziadek, wchodząc do łódki.
Wiosłowali ile sił w rękach i byli już na środku jeziora, gdy Fredi poczuł, że ma mokre stopy.
- Wiosłujcie szybciej, a my w tym czasie z Hrabią będziemy wylewać wodę z łódki - powiedział dziadek.
Łódka stawała się coraz cięższa i jednocześnie wolniejsza. Ostatkiem sił i już po kolana w wodzie dotarli do drugiego brzegu. Mieli niesamowite szczęście, ponieważ bez ekwipunku, który znajdował się na łódce, musieliby zakończyć ich podróż.
- Jestem wykończony - powiedział Hrabia. - Tu rozbijemy obóz.
Rozłożyli namioty, zjedli ciepły posiłek i wykończeni podróżą zasnęli. Na drugi dzień dotarli do świątyni, wejście było zamknięte, ale Hrabia miał klucz. Weszli do środka, świątynia z zewnątrz wydawała się mała, a wewnątrz przerażała wielkością. Po drodze do głównej sali napotkali wiele pułapek. Legendy mówiły, że chronią one cenny skarb, znajdujący się pod podłogą. Dziadek wyciągnął starą mapę i zaczął odliczać kroki. Gdy dotarli już do skarbu i odsunęli jedną granitową płytę, Hrabia zobaczył, że to tylko mała złota laleczka, a nie wielki posag ze złota, jak się spodziewał. Nie namyślając się długo, zabrał lalkę i wszyscy uciekli ze świątyni. Gdy dobiegli do brzegu jeziora, przypomnieli sobie, że ich łódka jest dziurawa. Wszyscy postanowili zbudować tratwę, którą przepłyną na drugi brzeg jeziora. Gdy dobili do brzegu, poczuli się wreszcie bezpiecznie. Powrót przez dżunglę był znacznie łatwiejszy, bo mieli już wyciętą drogę. Po paru godzinach drogi dotarli na statek, zapakowali ekwipunek i odbili od brzegu. Dopiero na statu okazało się, że lalka jest bardzo cenna i wyprawa się opłacała.
Nagle wszyscy ponownie znaleźli się w chatce Frediego. Chłopców tak pochłonęło opowiadanie dziadka, że sami poczuli, że była to podróż ich życia.

Maks, IVb