czwartek, 11 października 2018

Kółko teatralne

*

- Widzę, że już wszyscy są.
- Nie ma Jacka – powiedziała Zuzka.
- Wiecie, czemu się spóźnia? – spytała Julka.
Kilka osób chóralnie wykrzyknęło:
- Może znowu mu autobus uciekł!
Julka doszła do wniosku, że nie jest to ważne. Musiała przecież przekazać zalecenia wychowawczyni. I nie była pewna, jak zareaguje grupa.
- Słuchajcie. Pani podrzuciła nowy temat. Nie będziecie zachwyceni. Zwłaszcza że to nie sugestia. To po prostu zadanie do wykonania.
- No mów wreszcie! – młodzi aktorzy wyraźnie się niecierpliwili.
- "Życie świętej Jadwigi Śląskiej"… - Julka zawiesiła głos. Po chwili dodała – Tak, wiem, brzmi to nudno. Ale jej życie wcale takie nie było. Wczoraj znalazłam kilka anegdot na jej temat. I wiele zaskakujących informacji.
Nikt nie zdążył się nawet odezwać, gdy nagle do sali prób wpadł Jacek.
- Wybaczcie. Sprzątaczka mnie zatrzymała. Kazała mi zdjąć buty i nieść je w rękach przez całą szkołę, bo były myte podłogi. I dlatego jestem w samych skarpetkach. I spóźniony jestem. I…
Wszyscy parsknęli śmiechem. Julka szybko się opanowała i wróciła do sedna spotkania:
- Wiecie, że święta Jadwiga też chodziła bez butów? Zróbmy próbę. Scenka pierwsza. Kto będzie Henrykiem, a kto spowiednikiem? Ja się zajmę wprowadzeniem.

*

Święta Jadwiga! Jadwiga ze Śląska. Już od lat kilku Dziewiątki patronka.
Dobrotliwa, miłościwa, wielce łagodna i bardzo pokorna.
Skromnością się odznaczała, po latach małżeństwa czystość ślubowała.
Zawsze blisko ludzi, zawsze przy człowieku. Wskazała, jak postępować ludziom wielu wieków. Wszystko to urzeka, wszystko to przyciąga. Ale my pokażemy spryt księżnej – jaka ona mądra.

- Toż to się nie godzi. Toż to nie wypada! Cóż tu zrobić? Trudna sprawa… Ale któż tam?! Któż to się za rogiem skrada? Wyjdź, ci mówię. Wyjdź, powiadam!
- Wybacz, miłościwy panie. Czyś ty łaskaw był mnie wzywać?
- Bój się Boga, mój kapłanie! Nie czaj się jak jakaś strzyga! A wzywałem cię, to prawda… Chodź tu bliżej, przyjacielu.
- Coś się stało? Ważna sprawa?
- Nie obawiaj się, duchowny. Rzecz nie tyczy twej osoby. Rzecz dotyczy rzeczy innej, sprawy ważnej… mojej żony.
- Cóż się stało? Coś z jej zdrowiem?! Zaniemogła? O mój Boże!
- Cichaj! Daj się toczyć słowom. Wszystko dobrze jest z królową…
- Wobec tego nie rozumiem…
- Słuchaj! Słuchaj! Przecie mówię. Chodzi o jej zachowanie.
- Niepokorna?
- Milcz, kapłanie! Chodzi bardziej o obuwie… Nie chce nosić…
- Nosić?
- Mówię! Po komnatach chodzi boso! I wśród tłumu stóp nie kryje! A ja mówię i powtarzam: załóż buty choć przez chwilę.
- Lecz dlaczego nosić nie chce?
- Ze skromności…
- Ha, rozumiem. Chce się Bogu przypodobać?
- Tak. I stóp swych nie chce chować. Czy wypada księżnej pani? Pytam, pytam, mój kapłanie.
- Może… butów ma za mało? Może się nie podobają? Może taka być przyczyna?
- Kpina, mówię! Mówię: kpina! Mój kapłanie, ty pomożesz.
- Jak mam pomóc? O mój Boże!

*

- Jula, to jest naprawdę dobre! Podoba mi się.
Do słów Pawła dołączyli się inni:
- Tak, możemy to zagrać.
- A co było dalej? Masz kolejne sceny?
- Czy ja was kiedyś zawiodłam? – nieformalna szefowa grupy teatralnej nie kryła zadowolenia z siebie. – Potrzebuję Jadwigi. Kaśka. Czas na ciebie!

*

- No i znam już wolę księcia. Znana mi jest jego wola. Jak odmówić? Ciężka dola. A przebiegły to jest władca. Bystry, mądry. Taka prawda.
- Ojcze! Ojcze!
- Któż tam wzywa? O! To księżna. To Jadwiga.
- Ojcze, chcę się wyspowiadać.
- Wyspowiadać? Znów? A z czego?
- Ze wszystkiego… Zwłaszcza złego. Lecz cóż się tak ojciec patrzy?
- Patrzy? Ze zdziwieniem walczy…
- Cóż cię dziwi?
- Twoje buty.
- Przecież nie mam.
- O tym mówię.
- Czy to źle jest?
- A czy dobrze?
- Mnie jest dobrze, bo pokornie.
- Chwali ci się, księżno pani, lecz ja muszę ciebie zganić.
- Mój kapłanie, nie rozumiem…
- Pani zdrowie swoje truje. Kamień w wszystkich twych komnatach. Pani boso. Wielka strata. Spod kamieni chłód wypływa. Wybacz, pani miłościwa… sugeruję włożyć buty.
- Tak uważa mądry kapłan? Kiedy mnie ten chłód omija…
- Proszę, proszę buty nosić. Będę w kółko o tym głosić.
- Kiedy nie mam…
- Podaruję! Moja pani… sugeruję. Proszę nosić te ode mnie. Nosić zawsze, nosić wszędzie.
- Och, dziękuje ci, kapłanie.
- Noś je tylko. Noś wytrwale.
- Obiecuję… Ale swoje zrobić umiem…

Skromna i pokorna boso chodziła. Spowiednika i męża trochę przechytrzyła.
Choć obu buty nosić obiecała. To nie na stopach. W rękach je trzymała.

*

- Chcę wiedzieć więcej. Jula, opowiedz.
- Dla was wszystko!
Julia lubiła uwagę innych. Widać było, że z przyjemnością opowiada o patronce. Ona pierwsza dostrzegła w średniowiecznej postaci mentorkę, wzorzec do naśladowania. A teraz chciała przekonać innych, że warto poznać tę niezwykłą kobietę. I udawało jej się to.

*

Jadwiga ją nazwano – kobietą walczącą. W średniowieczu była pokornie wojującą.
Czemu mówię „pokornie”? Bo pobożną była. Z księgi świętej prawd życia pilnie się uczyła.
Świętość życia z wiedzą połączyć umiała. Ku większej chwale w niebie tak oto działała.
Trędowatym myła stopy – tego się nie bała. Potrzebującym noclegu miejsce wskazywała.
Ocalała skazanych, z boku stać nie mogła. Swego człowieczeństwa niejeden raz dowiodła.
Chleb głodnym, leki chorym sama dawała. Ale i męża o wsparcie dla nich błagała.

*

Młodzi aktorzy ze zdumieniem odkrywali, że Jadwiga szybko się uczyła. Musiała. W swoim nowym kraju chciała swobodnie komunikować się z innymi. W ogóle była wykształcona. Umiała opatrywać rany, leczyć. Dbała o innych bardziej niż o siebie. Skupiła się na drugim człowieku. Była też kochającą matką. Matką doświadczoną śmiercią swoich dzieci. Z siedmiorga do dorosłości doszło tylko dwoje. Potem opłakała syna. Uczniowie zrozumieli, że ich i patronkę dzielą stulecia. Ale łączą uczucia, potrzeby, wartości…

*

Ktoś zarzucić mógłby gimnazjaliście biednemu, że uczyć się nie chce. Powód ma po temu?
Gimnazjalny ludek świadkiem, grono i Dyrekcja – o patronce wiemy dużo, zbędna tu obiekcja.
I szacowny gości tłumek przyzna prostą rzecz – gimnazjalista ma rozumek i o patronce wie!

*

- Brawo, dzieciaki! Wiedziałam, że sobie poradzicie…

Julia, IIId (oddz.gimnazjalny)