Kółko
teatralne
*
- Widzę, że już wszyscy są.
- Nie ma Jacka – powiedziała Zuzka.
- Wiecie, czemu się spóźnia? – spytała
Julka.
Kilka osób chóralnie wykrzyknęło:
- Może znowu mu autobus uciekł!
Julka doszła do wniosku, że nie jest to
ważne. Musiała przecież przekazać zalecenia wychowawczyni. I nie
była pewna, jak zareaguje grupa.
- Słuchajcie. Pani podrzuciła nowy temat. Nie
będziecie zachwyceni. Zwłaszcza
że to nie sugestia. To po prostu zadanie do wykonania.
- No mów wreszcie! – młodzi aktorzy
wyraźnie się niecierpliwili.
- "Życie świętej Jadwigi Śląskiej"…
- Julka zawiesiła głos. Po chwili dodała – Tak, wiem, brzmi to
nudno. Ale jej życie wcale takie nie było. Wczoraj znalazłam kilka
anegdot na jej temat. I wiele
zaskakujących informacji.
Nikt nie zdążył się nawet odezwać, gdy
nagle do sali prób wpadł Jacek.
- Wybaczcie. Sprzątaczka mnie zatrzymała.
Kazała mi zdjąć buty i nieść je w rękach
przez całą szkołę, bo były myte podłogi. I dlatego
jestem w samych skarpetkach. I spóźniony jestem. I…
Wszyscy parsknęli śmiechem. Julka szybko się
opanowała i wróciła do sedna spotkania:
- Wiecie, że święta Jadwiga też chodziła
bez butów? Zróbmy próbę. Scenka pierwsza.
Kto będzie Henrykiem, a kto spowiednikiem? Ja się zajmę
wprowadzeniem.
*
Święta Jadwiga! Jadwiga ze Śląska. Już od lat kilku
Dziewiątki patronka.
Dobrotliwa, miłościwa, wielce łagodna i bardzo pokorna.
Skromnością się odznaczała, po latach małżeństwa czystość
ślubowała.
Zawsze blisko ludzi, zawsze przy człowieku. Wskazała, jak
postępować ludziom wielu wieków. Wszystko to urzeka, wszystko to
przyciąga. Ale my pokażemy spryt księżnej – jaka ona mądra.
- Toż to się nie godzi. Toż to nie wypada! Cóż tu zrobić?
Trudna sprawa… Ale któż tam?! Któż to się za rogiem skrada?
Wyjdź, ci mówię. Wyjdź, powiadam!
- Wybacz, miłościwy panie. Czyś ty łaskaw był mnie wzywać?
- Bój się Boga, mój kapłanie! Nie czaj się jak jakaś
strzyga! A wzywałem cię, to prawda… Chodź tu bliżej,
przyjacielu.
- Coś się stało? Ważna sprawa?
- Nie obawiaj się, duchowny. Rzecz nie tyczy twej osoby. Rzecz
dotyczy rzeczy innej, sprawy ważnej… mojej żony.
- Cóż się stało? Coś z jej zdrowiem?! Zaniemogła? O mój
Boże!
- Cichaj! Daj się toczyć słowom. Wszystko dobrze jest z
królową…
- Wobec tego nie rozumiem…
- Słuchaj! Słuchaj! Przecie mówię. Chodzi o jej zachowanie.
- Niepokorna?
- Milcz, kapłanie! Chodzi bardziej o obuwie… Nie chce nosić…
- Nosić?
- Mówię! Po komnatach chodzi boso! I wśród tłumu stóp nie
kryje! A ja mówię i powtarzam: załóż buty choć przez chwilę.
- Lecz dlaczego nosić nie chce?
- Ze skromności…
- Ha, rozumiem. Chce się Bogu przypodobać?
- Tak. I stóp swych nie chce chować. Czy wypada księżnej pani?
Pytam, pytam, mój kapłanie.
- Może… butów ma za mało? Może się nie podobają? Może
taka być przyczyna?
- Kpina, mówię! Mówię: kpina! Mój kapłanie, ty pomożesz.
- Jak mam pomóc? O mój Boże!
*
- Jula, to jest naprawdę dobre! Podoba mi się.
Do słów Pawła dołączyli się inni:
- Tak, możemy to zagrać.
- A co było dalej? Masz kolejne sceny?
- Czy ja was kiedyś zawiodłam? – nieformalna szefowa grupy
teatralnej nie kryła zadowolenia z siebie. – Potrzebuję Jadwigi.
Kaśka. Czas na ciebie!
*
- No i znam już wolę księcia. Znana mi jest jego wola. Jak
odmówić? Ciężka dola. A
przebiegły to jest władca. Bystry, mądry. Taka prawda.
- Ojcze! Ojcze!
- Któż tam wzywa? O! To księżna. To Jadwiga.
- Ojcze, chcę się wyspowiadać.
- Wyspowiadać? Znów? A z czego?
- Ze wszystkiego… Zwłaszcza złego. Lecz cóż się tak ojciec
patrzy?
- Patrzy? Ze zdziwieniem walczy…
- Cóż cię dziwi?
- Twoje buty.
- Przecież nie mam.
- O tym mówię.
- Czy to źle jest?
- A czy dobrze?
- Mnie jest dobrze, bo pokornie.
- Chwali ci się, księżno pani, lecz ja muszę ciebie zganić.
- Mój kapłanie, nie rozumiem…
- Pani zdrowie swoje truje. Kamień w wszystkich twych komnatach.
Pani boso. Wielka strata. Spod kamieni chłód wypływa. Wybacz, pani
miłościwa… sugeruję włożyć buty.
- Tak uważa mądry kapłan? Kiedy mnie ten chłód omija…
- Proszę, proszę buty nosić. Będę w kółko o tym głosić.
- Kiedy nie mam…
- Podaruję! Moja pani… sugeruję. Proszę nosić te ode mnie.
Nosić zawsze, nosić wszędzie.
- Och, dziękuje ci, kapłanie.
- Noś je tylko. Noś wytrwale.
- Obiecuję… Ale swoje zrobić umiem…
Skromna i pokorna boso chodziła. Spowiednika i męża trochę
przechytrzyła.
Choć obu buty nosić obiecała. To nie na stopach. W rękach je
trzymała.
*
- Chcę wiedzieć więcej. Jula, opowiedz.
- Dla was wszystko!
Julia lubiła uwagę innych. Widać było, że z przyjemnością
opowiada o patronce. Ona pierwsza
dostrzegła w średniowiecznej postaci mentorkę, wzorzec do
naśladowania. A teraz chciała przekonać innych,
że warto poznać tę niezwykłą kobietę. I udawało jej się to.
*
Jadwiga
ją nazwano – kobietą walczącą. W średniowieczu była pokornie
wojującą.
Czemu
mówię „pokornie”? Bo pobożną była. Z księgi świętej prawd
życia pilnie się uczyła.
Świętość
życia z wiedzą połączyć umiała. Ku większej chwale w niebie
tak oto działała.
Trędowatym
myła stopy – tego się nie bała. Potrzebującym noclegu miejsce
wskazywała.
Ocalała
skazanych, z boku stać nie mogła. Swego człowieczeństwa niejeden
raz dowiodła.
Chleb
głodnym, leki chorym sama dawała. Ale i męża o wsparcie dla nich
błagała.
*
Młodzi aktorzy ze zdumieniem odkrywali, że Jadwiga szybko się
uczyła. Musiała. W swoim nowym kraju chciała swobodnie komunikować
się z innymi. W ogóle była wykształcona. Umiała opatrywać rany,
leczyć. Dbała o innych bardziej niż o siebie. Skupiła się na
drugim człowieku. Była też kochającą matką. Matką doświadczoną
śmiercią swoich dzieci. Z siedmiorga do
dorosłości doszło tylko dwoje. Potem opłakała syna. Uczniowie
zrozumieli, że ich i patronkę dzielą stulecia. Ale łączą
uczucia, potrzeby, wartości…
*
Ktoś zarzucić mógłby gimnazjaliście biednemu, że uczyć się
nie chce. Powód ma po temu?
Gimnazjalny ludek świadkiem, grono i Dyrekcja – o patronce
wiemy dużo, zbędna tu obiekcja.
I szacowny gości tłumek przyzna prostą rzecz – gimnazjalista
ma rozumek i o patronce wie!
*
- Brawo, dzieciaki! Wiedziałam, że sobie poradzicie…
Julia, IIId (oddz.gimnazjalny)