A
gdyby tak na zawsze…
Leżała
na ziemi ze strzykawką w ręce. Powoli zamykała swoje piękne,
bursztynowe oczy. Po żyłach już rozchodziło się to zabójczo
ciepłe uczucie. ,,A gdyby tak…. Gdyby to
wszystko potoczyło się inaczej…” - pomyślała.
Eliza
była zupełnie zwyczajną dziewczyną. W szkole wyrastała trochę
ponad przeciętną, zawsze zdobywała
co najmniej czwórki. Nauczyciele ją lubili,
bo nie przeszkadzała, nie buntowała się, nie
walczyła z ciałem pedagogicznym.
Rówieśnicy zaś średnio za nią przepadali, może nawet
nienawidzili. Tak łatwo nienawidzić, nie wiedząc nawet, jaką moc
ma to słowo, jaką siłę rażenia. Bądźmy jednak sprawiedliwi.
Coś lubili. Lubili obgadywać ją za plecami i nie rozmawiać z nią.
Jednak… zdarzały się wyjątki od tej reguły. Jednym z nich był
jej najlepszy, a zarazem jedyny, przyjaciel - Eryk. Chodził do
równoległej klasy. Próbował spędzać z dziewczyną każdą
przerwę. Może dlatego, że znał jej zapędy do zmiany statusu.
Żyję – nie żyję, chcę żyć – nie chcę żyć. Tak, Eliza
miała na swoim koncie jedną próbę samobójczą i kilka
samookaleczeń. Boleśnie odczuwała brak akceptacji ze strony
rówieśników. Akceptacji, która nastolatce jest tak bardzo
potrzebna. Czemu? Po co? Odpowiedzi na te pytania są na wagę złota.
No bo który dorosły pomyślnie przejdzie labirynty psychiki
nieposkładanej nastolatki. Pomyślnie, czyli bez uszczerbku
dla psychiki własnej. Eliza miała jeszcze na głowie
rodziców. Dokładali jej zmartwień. Po prostu
oczekiwali. Piątka? A dostał ktoś szóstkę? O, widzisz, można
było. Cztery z plusem? Młoda damo, chyba
za mocno ci zaufaliśmy. Tak. Panna Idealna, lizuska, kujon, Panienka
bez Skazy… Albo Niewystarczająco-Za-mało-Nie-tak-jak-oczekujemy
mądra. Można tak wymieniać w nieskończoność. Nowe przezwiska,
każdego dnia coraz mocniejsze. Nowe wymagania, każdego dnia coraz
trudniejsze. To musiało się skończyć przyjaźnią
z żyletką. Ostra i łatwo wchodząca w skórę była
potrzebna parę razy dziennie. Ból, ale
taki kojący. Metaliczny posmak krwi, drażniący kubki smakowe jak
dobrze nasycony napój gazowany. Wytrzymać tyle bólu, wylać tyle
krwi mogła tylko taka jak ona. Słaba, ale mocna.
Przerażona, ale odważna. Wycofana, ale pewna swych decyzji. A gdyby
tak… Czy żałowała tego, co
sobie robiła? Nie. Najważniejsze było ukojenie, jakie po tym
czuła. A gdyby tak już zawsze…
Od
jakiegoś czasu piła. Ćpać zaczęła bardzo szybko. Tak wyszło.
Po prostu to wszystko ją przerastało.
Wszystko. Najbardziej życie. Jej przyjaciel nie mógł jej pomóc.
Chciał. Nie potrafił. W szkole jej pilnował. Łaził za nią krok
w krok. Jednak w domu już nie mógł jej
ochronić. Co miał zrobić? Podejść do jej rodziców i wykrzyczeć
im w twarz, że przez ich chore ambicje i wymagania Liz nie
wytrzymuje psychicznie? Że powinni jej dawać
wsparcie, a nie nokautować na dzień dobry? Pewnie by go wyśmiali i
nawet nie wysłuchali, a już na pewno nic by
się nie zmieniło. Chociaż…
Pewnego
dnia coś się zmieniło. Eliza się zbuntowała. Postawiła na
swoim. Tak, sprzeciwiła się rodzicom. Tylko…
pożałowała tego mocno. Ojciec uderzył ją z całej siły pięścią
w brzuch, aż upadła na kolana. Matka nie zrobiła z tym nic. Po
prostu poszła do kuchni robić kolację.
Liz nie płakała, nie odezwała się. Spakowała zestaw ratunkowy
- telefon, słuchawki i strzykawkę. Była
przygotowana na taką okazję. Odcięła się od świata. Muzyka
spełniała swoją rolę. Szła szybko, pewnie, rytmicznie. Nie mogła
się wahać. Dotarła do dziupli. Na szczęście nie było nikogo.
Eryk dzwonił do niej już pięć razy. I próbował dalej. Uparty
był. Boże, jaki on był uparty. To wada? Czy zaleta? Chwilę o tym
myślała. No i po co tu w tym wszystkim
Bóg? Jej palce same wpisały krótkie „Przepraszam”.
SMS powinien być krótki. Prawda? Wyłączyła telefon.
Wyjęła z uszu słuchawki…
Leżała
na ziemi ze strzykawką w ręce. Powoli zamykała swoje piękne,
bursztynowe oczy. Po żyłach już rozchodziło się to zabójczo
ciepłe uczucie. ,,A gdyby tak…. Gdyby to
wszystko potoczyło się inaczej…” - pomyślała. „Wszystko
będzie dobrze. Już jadą.” Eryk? Jego głos był taki kojący.
Ciepło. Jak ciepło…
Kamila G., IId (oddz.gimnazjalny)