Kamień i Róża
Dawno, dawno temu żyła sobie pewna dziewczynka o
imieniu Róża. Nie znała swoich rodziców. Przez większość
swojego życia błąkała się po ulicach, potem trafiła do
sierocińca.
Pewnego dnia zjawiła się w nim pani, która miała na
imię Dorota. Chciała przygarnąć Różę, lecz dziewczynka
odmówiła.
- Dziękuję, ale... - powiedziała Róża.
- Nie. Nie zostawię cię tutaj, w tym starym
sierocińcu! Powiedzmy, że dostajesz drugą szansę - powiedziała
pani Dorota z uśmiechem.
- Drugą szansę... - myślała na głos dziewczynka. -
Bardzo pani dziękuję!
Uściskała panią Dorotę. Potem poszła za nią do
nowego domu. Gdy tam dotarły, pani Dorota przedstawiła jej
domowników:
- Tam, w kuchni, widzisz wysokiego mężczyznę? -
zapytała Różę, która przytaknęła. - To mój mąż, Jerzy.
Twarz ma poważną, ale jest bardzo miły.
Pan Jerzy odwrócił się i uśmiechnął.
- Witam droga panienko!
Znów się odwrócił i wyłączył ogień na kuchence.
Pani Dorota uśmiechnęła się.
- Jest jeszcze jeden mieszkaniec! – zagwizdała. -
Pompon! Chodź tu! Przywitaj się z Różą!
Po chwili tuż obok nogi pani Doroty zjawił się mały
czarny piesek. Był ciemny jak smoła, cały w puszystej sierści,
ledwo było widać jego małe, żółte oczka.
- Idź pobawić się z Pomponem do salonu, proszę.
Zaraz przyjdę z jedzeniem - powiedziała pani Dorota i zniknęła za
drzwiami.
Róża podeszła do Pompona i zaczęła z niechęcią go
głaskać. Usłyszała rozmowę Jerzego z Dorotą. Rozmawiali o niej,
lecz była za daleko, by dokładnie usłyszeć tę rozmowę. Po
chwili przyszła pani Dorota z tacą, na której była jajecznica z
bekonem i sok pomarańczowy.
- Proszę. Co prawda wygląda to na śniadanie… Ale
jajecznica zawsze jest dobra! - pani Dorota podała Róży tacę.
Dziewczynka zjadła wszystko ze smakiem.
Pani Dorota poszła z Różą do drugiego pokoju.
- To jest sypialnia. Obok jest łazienka. A tam pokój
gościnny. Będziesz w nim spała, dobrze?
Pani Dorota zaczęła pokazywać dziewczynce wszystko
jeszcze raz, tylko dokładniej.
Po kilkunastu minutach Róża była już w łóżku.
Leżała i rozmyślała o swoim życiu. Wiele lat spędziła na
ulicy, żywiąc się tym, co znalazła. Potem trafiła do sierocińca…
Niechciana przez nikogo. Nic nie potrafiła. Nagle przygarnęła ją
dobra osoba… Zastanawiała się, co mówiła o niej pani Dorota i
co mówił pan Jerzy. Pewnie o tym, jaka jest brzydka…
Nawet nie zauważyła, gdy nagle w jej pokoju pojawił
się mały, niebieski dymek, a potem wyłoniła się z niego jakaś
piękna kobieta. Dziewczynka przestraszyła się, gdy ją ujrzała.
- Kim pani jest? Skąd się tu pani wzięła? - zawołała
przestraszona.
- Spokojnie, nie bój się! Jestem wróżką marzeń -
odpowiedziała piękna kobieta i machnęła różdżką. W jej ręce
pojawił się mały naszyjnik z niebieskim kryształem.
- Proszę! - Wróżka rzuciła Róży naszyjnik. -
Wypowiedz życzenie, a ono się spełni. Możesz spełnić swoje
marzenia. Ale uważaj, jeśli będziesz za dużo używać magii i
staniesz się chciwa, wtedy zamienisz się w gołębia!
Róża założyła naszyjnik. Podziękowała wróżce,
która po chwili zniknęła…
Rano dziewczynka przypomniała sobie o naszyjniku. Wciąż
był na jej szyi. Zapiszczała z radości.
- Czego by tu sobie zażyczyć? Ach, wiem! Chcę mieć
nowe, modne ubrania! - natychmiast była ubrana w luźną, różową
bluzkę w białe pasy. Na nogach miała czarne rajstopy i niebieskie,
krótkie spodenki, które w niektórych miejscach miały różowe
paski. Białe trampki z czarnymi sznurówkami dopełniały całości.
Wyglądała pięknie.
Do pokoju weszła pani Dorota.
- Czemu piszczałaś? Och! Jak ładnie wyglądasz! Ale
przecież ja nie miałam takich ubrań, skąd je wzięłaś? Jak to
możliwe? A co to za naszyjnik? Nic nie rozumiem…
- Spokojnie, to magiczny naszyjnik! Dostałam go od
wróżki!
Pani Dorota wytrzeszczyła na dziewczynkę oczy. Nie
wierzyła własnym oczom i uszom. Wyglądała, jakby miała zemdleć.
- Jak to? Przecież... Magia? To niemożliwe! Ale...
wróżka? Co? E tam, zmyślasz. Jak? Kiedy? Nic nie rozumiem! - pani
Dorota nie mogła zebrać myśli.
- To niech pani zrozumie! Będę bogata! Zamieszkam w
pałacu! Będziecie mogli mnie odwiedzać! Będę królową świata!
Cokolwiek zechcę, spełni się. Teraz pani rozumie? - odpowiedziała
Róża z entuzjazmem.
- Kochanie, chociaż wciąż w to nie wierzę, to i tak
coś ci powiem - powiedziała pani Dorota. Miała bardzo poważną
minę. - Nie przesadzaj. Możesz zażyczyć sobie trochę pieniędzy,
ale nie bogactwo. Możesz wyczarować sobie pałac, ale malutki.
Pomyśl, że tam, gdzie byłby twój pałac, mieszkają ludzie. Ich
domy zostaną zniszczone! Nasi sąsiedzi, tak jak i my, nie mają tak
dużo pieniędzy, by przeprowadzać się z dnia na dzień. A królowa
świata? Nie jesteś nawet pełnoletnia. Poza tym, nikt nie chce, aby
ktoś nim władał. A zwłaszcza dziecko…
Róża przysłuchiwała się temu z niedowierzaniem.
- Nie jestem dzieckiem! Poradziłam sobie na ulicy!
Dorosły by tak nie potrafił! Nie chce pani, abym była bogata, bo
sama chce pani taka być! Chce pani zostać królową! Dlatego tak na
mnie pani krzyczy! - krzyknęła rozzłoszczona Róża.
- Nie, to nieprawda! Moje życie mi się podoba. Nie
potrzebuję bogactw i pałaców. Nie chcę ci niczego odbierać. Chcę
tylko, byś nie przesadziła. Ja... - nie skończyła pani Dorota, bo
czuła, że się zapada. Miała rację. Róża wyczarowała pod nią
ruchome piaski.
- To za to, że chcesz mnie okraść! - zawołała
dziewczynka.
- Nie, kochanie! Nie chcę cię okraść! Wyciągnij
mnie! To jest złe! Pomóż! - rozpaczała biedna Dorota.
- Uwolnię cię, jak już będę królową! Chcę mieć
na sobie suknię! - i natychmiast była ubrana w różową sukienkę.
- Teraz chcę być bogata! - i obok dziewczynki
pojawiło się mnóstwo worków złota i drogocennych kamieni.
Po chwili do pokoju wpadli pan Jerzy i Pompon.
- Co tu się dzieje?! O mateńko! Róża! Coś zrobiła?!
Co to za złoto? Ukradłaś? Oddaj je! - krzyknął. Pompon zaczął
szczekać.
- Nie oddam złota! Nie ukradłam go! A teraz mi nie
przeszkadzaj! – odpowiedziała, zapatrzona w magiczny naszyjnik.
Wyczarowała ruchome piaski i pod Jerzym. A Pompona uciszyła.
- Teraz chcę, by wszyscy ludzie na świecie byli moimi
poddanymi! A moim pierwszym rozkazem będzie, aby się przede mną
ukłonili - nagle pan Jerzy i pani Dorota ukłonili się nisko przed
Różą.
- Dlaczego to robisz? Byłaś taka nieśmiała, taka
miła! - powiedziała zrozpaczona i pochylona pani Dorota.
- Ja, ja... robię to, bo... - na chwilę dziewczynce
zakręciło się w głowie. Lecz potem się ocknęła. - Całe życie
spędziłam na ulicy lub w starym sierocińcu, niechciana, biedna,
niewidoczna... Teraz mam okazję pokazać wszystkim ludziom, jak to
jest! Będę ich traktowała tak, jak traktowali mnie!
- Nie rób tego! - krzyknął Jerzy.
Nagle magiczny kamień przestał świecić. A ruchome
piaski zniknęły. Jej suknia oraz całe złoto również zniknęły.
Sama Róża się skurczyła. Po chwili zamiast rąk miała skrzydła.
Potem zamieniła się w gołębia. I pojawiła się wróżka.
Otworzyła okno i Róża - gołąb odleciała.
Wróżka była bardzo smutna z powodu tego, co się
stało. Wymazała pamięć Jerzemu i Dorocie. Potem zabrała kamień
i zniknęła.
Teraz Róża lata gdzieś po świecie, znów starając
się przetrwać. Lecz przynajmniej teraz potrafi latać…
Więc pamiętajmy: CHCIWOŚĆ NIE MA PRZYSZŁOŚCI.
A wróżka schowała
gdzieś magiczny kamień. Może
go kiedyś odnajdziesz?
Ada, IVb